Z miejscowością Chybice związane są ostatnie przebłyski chwały husarii.
Jest rok 1704 roku - u podnóża Świętego Krzyża rozgrywa się bitwa pod Chybicami, zwana również bitwą pod Łysą Górą. W Rzeczypospolitej władzę królewską sprawuje August II, który wplącze kraj w wojnę ze Szwedami, w 1702 przekroczą nasze granice. Pierwsze lata wojny okazały się niekorzystne dla polskiego monarchy. Kraj podzielił się na zwolenników i przeciwników Augusta II, w maju 1704 roku, zwolennicy zawiążą konfederację sandomierską w obronie króla, zbrojnym jej ramieniem będzie dowodził Stanisław Chomętowski, który stanie na ziemi w Chybicach. Za nim zaś 3000 kawalerzystów. Po stronie szwedzkiej stanęło 500 ludzi. Przy takiej przewadze liczebnej to była rzeź. Ze źródeł historycznych wynika, że na samym placu boju i w jego okolicy padło 360 Szwedów
- Szwedów zastano „w gotowym paracie stojących”, czyli w szyku. Osiem kompanii kawalerii szwedzkiej stanęło do krwawego boju. Na nic się jednak zdała dzielna postawa szwedzkiego żołnierza. Sześciokrotna przewaga liczebna pozwoliła kawalerii polsko-saskiej na okrążenie. I tak, widząc gotowych do walki Szwedów, Polacy nagle rozstąpili się. Spoza nich ukazali się Sasi. Ci starli się frontalnie ze Szwedami. Polacy zaś zaczęli wychodzić na skrzydła i tyły przeciwnika. Szwedzi zaszarżowali pięciokrotnie, powstrzymując chwilowo Sasów. Wtedy na Szwedów spadło uderzenie kawalerii polskiej. Szwedzi, walcząc w okrążeniu nie mieli najmniejszych szans. Kto mógł, rzucił się do ucieczki. - pisze w jednym ze swoich tekstów dr Radosław Sikora.
Zwycięska bitwa pod Chybicami warta jest pamięci ze względu na dwa fakty. Po pierwsze, była to jedna z ostatnich zwycięskich bitew z udziałem husarii. A po drugie, mimo jej niewielkiej skali, była ona bardzo krwawa.
Wróćmy jednak do tajemnicy, która się tu kryje. Jeśli ponad 300 dzielnych Szwedów zostało zabitych na polu walki pod Chybicami, to gdzie leżą? Żadnego śladu w po nich nie ma... Pewna legenda mówi, że miejscu dawnej bitwy, wyrósł brzozowy zagajnik, miejscowi są przekonani, że dusze poległych w bitwie wrosły w owe drzewa, a brzózki, które dziś tam rosną przekazują sobie tę historię szumem drżących liści.
Warto więc spróbować znaleźć ten brzozowy gaj.
...
Kolejna ciekawostka ma związek z kościołem Świętej Małgorzaty. Strzelista budowla stoi na niewielkim wzniesieniu, zdaje się więc, że powstała w obronnym założeniu. Najwspanialsze w chybickim kościele jest, to, że jego bryła nie uległa zmianom od czasu budowy czyli od roku 1362. Gdyby skuć tynk, to naszym oczom ukazałby się kamienny cios, a w nim zaklęty szept minionych wieków.
Kościół jest pseudo dwunawowy, na środku świątyni stoi gotycki, ośmioboczny filar. Są tacy, co sądzą, że jest to kolejna fundacja kazimierzowska czyli kościół z serii baryczkowskiej - nic bardziej mylnego. Fundatorami kościoła pod wezwaniem Świętej Małgorzaty byli dwaj bracia Święsław oraz Maciej ze Śnieżkowic - właściciele Chybic. Ten pierwszy był proboszczem w Wiślicy, tam zaś mamy Bazylikę Narodzenia Najświętszej Marii Panny i to jest właśnie kościół fundacji Kazimierza Wielkiego. Zdaje się zatem, że nasz Święsław był pod wrażeniem wiślickiego kościoła i w Chybicach postanowił wystawić podobny.
Drugą ciekawostkę stanowi antepedium ołtarza (ozdobna osłona przedniej części ołtarza), które jest wykonane z kurdybanu czyli garbowanej skóry barwionej i bogato zdobionej. Najcenniejsze kurdybany wykonywano ze skóry cielęcej, nieco gorszej jakości były ze skóry owczej lub koziej. Jaki jest w Chybicach, trudno powiedzieć, ale i tak warto go zobaczyć. Taki kurdyban nie jest częstym zjawiskiem, szczególnie, że najmodniejszy był w epoce renesansu. O tym, że tylko naprawdę bogate parafie mogły sobie na niego pozwolić niech zaświadczy fakt, że jeden z etapów powstawania trwał osiem tygodni.
Chybice... mała wioseczka na rubieżach powiatu starachowickiego, a tyle ciekawostek. Warto się udać, tego i owego poszukać.
Napisz komentarz
Komentarze