Schroniska pękają w szwach. Coraz trudniej o nowe adopcje, a przed zwierzętami najgorszy okres – sylwester. Dla wielu z nas fajerwerki to wciąż nieodłączny element szampańskiej zabawy, ale czy dla naszych czwornożnych przyjaciół również? Dezorientacja, strach i panika – taka jest właśnie sylwestrowa rzeczywistość zwierzaków. Fajerwerki to setki, a czasem nawet tysiące złotych puszczonych z dymem. Gdyby przeznaczyć te pieniądze na pomoc zwierzętom, to by była dopiero petarda! I tak, wiemy że wielu z Was wzruszy ramionami, ale jeśli chociaż jedna osoba weźmie ten apel do serducha to będzie to ogromny sukces.
Ludzie wciąż traktują zwierzęta przedmiotowo. Naprawdę uważają Państwo, że szczeniak czy kocię jest idealnym prezentem? Zdają sobie Państwo sprawę z tego, że ta urocza puchata kulka pogryzie wasze buty, nasika na dywan, a w dodatku będzie piszczeć z niewiadomego dla nas powodu? Ta sama urocza kulka urośnie i przestanie być zabawnym szczeniakiem, stanie się zwierzęciem, które będzie wymagać wyjścia na spacer, któremu trzeba będzie dostarczyć bodźców do rozwoju – tak, tak samo jak dziecku. I przyjdzie czas, kiedy będziecie mieli dość, bo lubicie dłużej pospać, bo zimno, ciemno, za wcześnie, za późno i za brudno. A w ogóle to także drogo. Zaczyna się więc wyrzucanie zwierząt na ulicę. Śmietniki, lasy, rzeki czy stawy – to tam jest ich najwięcej. Wy ich już nie chcecie, a one naiwnie czekają. Oto jedna z historii, która mogła mieć właśnie takie zakończenie.
Marzeniem właścicieli schroniska w rudniku jest stworzenie miejsca, w którym zwierzęta miałby możliwość wolnego wybiegu. Do tego jednak potrzebny jest ogrodzony teren. Z pomocą przyszedł wicestarosta Dariusz Dąbrowski, który osobiście zaangażował się w pomoc w pozyskaniu terenu pod dzierżawę. Jako zwierzoluby serdecznie panu Dariuszowi dziękujemy.
Schronisko w Rudniku to obecnie 120 psów i 24 koty, są to zwierzęta odłowione z Gminy Starachowice i Pawłów. Większość z nich to staruszki. Schronisko nie ma wygórowanych potrzeb. Nie prosi o pieniądze i nie chce być tłem lansu. Potrzeby dotyczą głównie karmy i koców, aby zwierzęta mogły przetrwać zimę. Jeśli ktoś z państwa chciałby przekazać te rzeczy, ale nie ma jak ich dostarczyć to prosimy o kontakt pod numerem telefonu 690-071-896 (Wiktoria Adamczyk) i 693-444-364 (Monika Misiowiec) osobiście zawieziemy rzeczy do Rudnika. Mokre nosy i mruczki z pewnością będą wdzięczne.
Napisz komentarz
Komentarze